Obserwuj nas:  

Ola_o_mamie

Mama Oli była chora na białaczkę. Kiedy zachorowała, Ola miała 5 lat.
Nie do końca rozumiała to wszystko co dzieje się wokół niej. Dlaczego mama źle się czuje, dlaczego często wyjeżdża i dlaczego tata jest smutny. Mając 13 lat opowiedziała o tym, co czuła na wieść o chorobie swojej mamy i jaki jest jej stosunek do Fundacji i działalności swoich rodziców.

Ola Baranowska:

Wiedziałam jedynie to, że w domu coś jest nie tak i że mama musi koniecznie pojechać do szpitala na długi czas. Czułam z jednej strony strach a z drugiej (gdy się dowiedziałam o chorobie) wiedziałam, że musi być z mamą wszystko dobrze.

Pamiętam to, (i nigdy tego nie zapomnę) gdy mama po powrocie z zakupów wróciła do domu, że tata klęczał na podłodze trzymając w ręce wyniki badań i ze łzami w oczach powiedział jej, że jest chora na białaczkę (wtedy oczywiście nie wiedziałam co to słowo oznacza).

Mama w czasie choroby z tego co pamiętam była normalną matką i żoną, normalnie pracowała na rodzinę. Według mnie od tamtego czasu mama zmieniła się tylko tyle, że zaczęła bardziej przejmować się problemami innych ludzi.

Choroba mamy to był okres szczególnie trudny dla taty, który zastępował mi mamę w codziennych sprawach. Większość czasu taty nie było w domu, bo zarabiał na utrzymanie rodziny, ale za to babcia i znajomi rodziców pomagali mi w nauce i opiekowali się mną. Po powrocie mamy ze szpitala zmieniło się nasze życie. Od 6.00 rano do późna w nocy telefon nie przestawał dzwonić. Dzwonili przyjaciele, rodzina, znajomi, lekarze i dziennikarze chcąc albo przeprowadzić wywiad albo pytając o zdrowie i pocieszając, że wszystko będzie dobrze i mama będzie zdrowa. Wiem niewiele o białaczce i chorobach nowotworowych, ale te choroby to coś okropnego, niszczącego życie ludzi chorych i życie ich rodzin. Lecz wiem też to, że żadnej chorobie nie można się poddać i ludzi pokrzywdzonych przez los – niezależnie w jaki sposób się to objawia – nie możemy traktować jak dziwaków.

Działalność Fundacji trochę skomplikowała nasze życie, pozbawiono nas prywatności. Bez przerwy do domu przychodzili ludzie, dzwonili i wciąż dzwonią. Ale ma to również i pozytywne strony. Zmieniło się nasze życie, ale dzięki temu rodzice mogą pomagać innym ludziom, którzy takiej pomocy potrzebują.

Trochę się boję choroby. Nie chcę chorować. Jedyną ciężką chorobą, którą przeszłam była ospa, ale i tak było to trudne przeżycie. Więc wyobrażam sobie, co przeżywają ci ludzie, którzy cierpią na nieuleczalne czy śmiertelne choroby.

Mama jest dla mnie osobą, którą kocham, opiekunką, i kimś pomocnym w moim rozpoczynającym się życiu. Cieszę się, że wyzdrowiała, że zwalczyła chorobę, i że teraz może pomagać innym.

Fundacja jest bardzo ważna w życiu naszej rodziny. W zasadzie wszystko kręci się wokół niej. Jest częścią naszego życia. Nie wiem jeszcze czy będę w przyszłości pracowała dla Fundacji. Rodzina znaczy dla mnie to co dla wszystkich, czyli dom, dach nad głową, poczucie ciepła, bezpieczeństwa, i bliskość osób których kocham i którzy kochają mnie bez względu na to co się dzieję i co zrobiłam. Rodzice zawsze byli silni by pomagać innym i opiekować się rodziną.

Potrzebuję trochę czasu, aby też móc pomagać ludziom potrzebującym pomocy. Ale wiem, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że będę mówiła o sobie – Ola Baranowska
– Fundacja Urszuli Jaworskiej.

Ola Baranowska – lat 13

Call Now Button